Wpadam tu przy okazji, jest mi strasznie żal ponieważ nie mam czasu przeczytać ani jednego posta. O pisaniu nie wspomnę, doszło do tego iż nie mam czasu wylosować zwycięzców rozdań. Nie wiem kiedy to zrobię! Zakładanie firmy i zdobywanie dotacji na nią dla młodej osoby nie jest trudne lecz pracochłonne, do tego codzienne obowiązki które teraz się kumulują. Popełniam też najgorszy grzech nie pojawiam się w kosmetycznych świątyniach zwanych drogeriami... Tak wiem grzech śmiertelny, jednak teraz muszę liczyć każdy grosik. Teraz pora na kosmetyczne zaległości!
Maseczka Rival De Loop. Po użyciu peelingu byłam zachwycona, natomiast ta maseczka już jak dla mnie to totalny przeciętniak. Jej konsystencja jest dziwna. Ma w sobie tak jak by drobinki pisaku, pierwszy raz spotkałam się z czymś takim w maseczce. Jest niedroga bo 1,69 ale wybór pozostawiam wam. Nie jest to najgorszy produkt, ponieważ po jej użyciu faktycznie skóra jest mniej zaczerwieniona. warto ten produkt zastosować raz w tygodniu ponieważ ładnie oczyszcza, nawet kosmetyki ładniej 'leżą' na buzi. Jednak niczym ona nie różni się od pozostałych maseczek, bo przecież po użyciu każdej buzia jest gładka, mniej zaczerwieniona. Wyróżnia ją jedynie skład który na prawdę nie razi po oczach.
Moja ocena:
3,5/10
Nie miałam, ale kiedyś z Rival de loop uczulił mnie tonik i nic więcej już nie kupiłam z tej firmy.
OdpowiedzUsuńoo! nie wiedziałam że są z tego toniki.
UsuńMAm tą maseczkę ic zeka na swoją kolej...
OdpowiedzUsuńMuszę ją wypróbować na sobie, za taką cenę myślę, że żałować nie będę.
OdpowiedzUsuń